*Dryyyyń* Nareszcie dzwonek. W końcu skończył się ta nudna
lekcja historii. Pospiesznie spakowałam swoje rzeczy i wyszłam z klasy. Szłam
korytarzem uśmiechając się po drodze do znajomych mi twarzy. Otworzyłam swoją
szafkę i zaczęłam w niej grzebać. Gdy znalazłam już potrzebne mi podręczniki
zamknęłam ją. Oczywiście ktoś musiał stać za otwartymi drzwiami szafki.
-Cześć- pocałowałam chłopaka w policzek.
-No hej, idziemy na obiad?- uśmiechną się do mnie.
-W końcu to długa przerwa, idziemy.-Ruszyliśmy w stronę
stołówki.
Pewnie nie wiecie kto obok mnie idzie. Ten chłopak- to
Chris. Mój kuzyn, a jednocześnie najlepszy przyjaciel. Kocham go. Mieszkamy
obok siebie, więc niestety ma ten zaszczyt zawożenia mnie i jego siostry do
szkoły.
Skręciliśmy w prawo gdzie pojawiły się przed nami wielkie
drzwi prowadzące do miejsca, gdzie wszyscy uczniowie spożywali posiłek. Wzięłam
swój obiad. Zaczekałam jeszcze chwilę na Christiana w między czasie się
rozglądając za stolikiem. Wreszcie dostrzegłam moich przyjaciół i ruszyliśmy w
ich stronę.
–Siemka wszystkim!-
usiadłam obok długowłosej brunetki.- Jak
tam Caitlin? Zaliczyłaś ten test z chemii?
-Jejku, tak nareszcie! Już miałam dość tej nauki.
-Ja już mam dość ogółem szkoły- Obie się zaśmiałyśmy.
Moja przyjaciółka jest prześliczna. No i zapomniałabym Cait
i Chris to rodzeństwo. Rzadko się zdarza, żeby kuzynostwo się przyjaźniło ze
sobą, ale my jesteśmy fajną paczką. Znamy się od dziecka i przeżyliśmy wiele
wspólnych chwil.
***
-Dzięki, pa!- wysiadłam z samochodu.
Wbiegłam do domu.
-Cześć!- krzyknęłam, a za mną trzasnęły drzwi. Ups…
-Cassie, ile razy mam mówić?! Nie trzaskaj tak tymi
drzwiami!- Usłyszałam głos mamy pochodzący z kuchni.
-Przepraszam!
Wbiegłam na górę do swojego pokoju. Rzuciłam torbę na łóżku
i weszłam do łazienki. Przebrałam się w mój strój do tańczenia, zrobiłam koka
na czubku głowy i wreszcie mogłam odpocząć. No nie do końca, zaraz musiałam ćwiczyć, ale taniec nie jest
dla mnie czymś bardzo męczącym. Kocham to i rozluźnia mnie ten sport.
Ale przed tym pójdę jeszcze po jakieś picie. Zleciałam na
dół do kuchni, otworzyłam lodówkę i
zaczęłam się zastanawiać co by wziąć sobie do picia. Zdecydowałam się na
butelkę zimnej wody. Wróciłam na górę. Podeszłam go okna gdzie stała na
parapecie moja wieża na płyty i chwilę spojrzałam na zewnątrz. Otworzyłam
balkon by zaznać trochę świeżego powietrza.
-Siema mała, widzę że tańczysz.- Eh, mówiłam wam, że
mieszkam obok moich przyjaciół, ale nie powiedziałam wam o tym, że mój balkon
znajduje się naprzeciwko balkonu Chrisa, a obok niego jest okno Caitlin. Ona to
jeszcze spoko, ale przed moim kuzynem muszę zasłaniać okna na noc. Mam
nadzieję, że wiecie o co chodzi, haha. Jest to minus mieć okna naprzeciwko
okien chłopaka, ale w sumie jest to też plus. Jak byliśmy mali to
przywiązaliśmy sobie z Caitlin i Chrisem sznurki do barierek i wysyłaliśmy
listy. Często też jak nie mogliśmy się spotkać to siadaliśmy po prostu na
balkonach i tak gadaliśmy. No i nadal tak robimy haha.
-A no miałam zaraz to robić.
-To ja nie przeszkadzam.- Zanim zdążyłam coś odpowiedzieć
jego już nie było. Zerknęłam tylko na słońce kryjące się za domem i również
wróciłam do mojego pokoju. Chciałam już włączać muzykę i zacząć tańczyć ale
usłyszałam mój telefon wibrujący na łóżku.
Spojrzałam kto do mnie dzwoni. Dobra, to zajęcie poczeka, w
końcu mój przyjaciel zadzwonił. Przesunęłam palcem po ekranie komórki i
powiedziałam ‘halo?’
-Cześć Cassie!- do moich uszu dotarł słodki głos, którego
tak dawno nie słyszałam.
-O jejku, cześć Justin! Co u Ciebie słychać?
-Wszystko gra, dzwonię bo mam chwilę, a dawno nie gadaliśmy.
Wiesz chciał.. Zamknijcie się matoły!
-Co proszę?!- udałam oburzoną.
-Przepraszam to nie do ciebie tylko do chłopaków.- słychać
było lekkie zdenerwowanie w jego głosie.
-Haha domyśliłam się.
-Masz pozdrowienia od Bieber Teamu!
-Oooo dzięki, też ich
pozdrów.- Haha jak zwykle pozdrawiałam wszystkich w ekipie Jusa.
-Hej Cass! Nie romansuj tak z Justinem, bo jeszcze zapomni o
całym świecie haha. Co u ciebie słychać?- To już nie był głos chłopaka, z
którym do tej pory rozmawiałam, ale jednak znany mi był.
-Fredo, to ty?- Zaczęłam się śmiać do telefonu. Takie
sytuacje często się zdarzały gdy Justin rozmawiał ze mną przy swoich kumplach.
-No oddawaj to, Fredo! Chodź tu!- W komórce było słychać
śmiechy i krzyki.
-Przepraszam, jak zawsze muszą się wtrącić, a tak w ogóle to zgadłaś, to był Alfredo.- Chłopak się zaśmiał- To co
tam u ciebie? Kiedy egzamin? Już go miałaś?- Pamiętał o nim.
-Nie, ale strasznie się denerwuje.
-Nie bój się, będzie dobrze.-zapewnił.
-Oby..
***********************
Od autorki: no to jest pierwszy rozdział ;)
podobal wam się? a może nie?
proszę was piszcie komentarze nie ważne czy przypadł wam do gustu czy też nie.
Będę wiedziała (jezeli mnie skrytykujecie) co mam tu zmienić!
Z góry dzięki i mam nadzieję, że będziecie czytać kolejny rozdział ;)